W całym zamieszaniu, rewolucji psychoterapii poznawczo – behawioralnej, pod skrzydłem ACT powstała superbohaterska odmiana terapii – Superhero Therapy (Scarlett, 2017). Autorka poszła dalej w swoich pomysłach, wychodząc daleko poza metaforę w rozmowie, a zachęcając do doświadczania. I w takiej przestrzeni terapeutycznej byłabym skłonna posadzić swoją syrenę!
Zapraszam Was do niepoważnie poważnego, artystycznego artykułu o fascynującym podjeściu w terapiach 3. fali. Dużo w nim ironii, dużo luźnych dygresji. Czytacie na własną odpowiedzialność 🙂
Sen o syrenie spadł na mnie, gdy mając jakieś naście lat, próbowałam poukładać się ze światem. Długi, rybi ogon z błyszczącymi niebiesko łuskami, ciało kobiece. Byłam na brzegu, w otoczeniu fal i skał. Dzisiaj wiem, że widok ten przypominał portugalskie nadbrzeże.
Sen w psychologii i psychoterapii
Wiem też, że człowiek śni każdej nocy, chociaż nie każdy sen zapamiętuje czy zdaje sobie z niego sprawę (Kleitman, 1939). W czasie tego nieproduktywnego, zdawałoby się, czasu, gdy tulimy głowy do poduszki w kojących objęciach Morfeusza, w naszym mózgu zachodzą generalne porządki. Pewne połączenia nerwowe strukturalizują się, a inne ulegają rozpadowi i zostają wymiecione (Tononi i Cirell, 2005).
Dobrze jest obracać się w bezpiecznych przestrzeniach podejścia naukowego, które mówi: sen to tylko pochodna fazy snu, która towarzyszy porządkom. Freud byłby niepocieszony moim zamiłowaniem do evidence based therapy/medicine (godne zauważenia jest to podpięcie się bękarciego pomiotu psychoterapii do szacownych nauk medycznych).
Wracając do Sigmunda Freuda, austriacki lekarz (o właśnie! paradoksalnie tworząc mało naukowe podejście w dzisiejszej perspektywie) zainicjował nowe podejście do objawów, które wymykały się cielesnym dysfunkcjom, a przestawały być postrzegane jako opętania czy słabość ducha. Często korzystał z analizy marzeń sennych, szukając wśród nich tańca struktur id, ego i superego, które w pozostają w konflikcie (Freud, 1900). Im mniej dopuszczamy do siebie ów konflikt, tym bardziej intensywnie odzywa się w człowieku objaw, co Freud w jednym ze swych wykładów. W zapisie, znanym jako Psychopatologia życia codziennego (Freud, 1901), przedstawiał na przykładzie słuchacza, który przeszkadza, a następnie po wyrzuceniu wdziera się na wykład, by dalej uniemożliwiać przekazywanie myśli przez pierwszego wśród terapeutów.
Wracając do snu z syreną, pamiętam konsternację, która towarzyszyła mi przy przebudzeniu. Bo z nieokreślonej przyczyny sen wzbudził we mnie lęk. Później dotarło do mnie, co w nim właściwie zaszło – ktoś mnie topił. Mnie – syrenę! Cóż za gratka dla analizy freudowskiej!
Co na to psychoterapia poznawczo-behawioralna?
Jednak, co wspomniałam wcześniej, od lat (rozpaczliwie niemal) chwytam się psychoterapii evidence based – psychoterapii poznawczo – behawioralnej (CBT), która zamiast analizy marzeń sennych, podejmuje się poszukiwania i rekonstruowania znaczeń nadawanych przez osoby czy samego podejścia do owych znaczeń. Przypuśćmy, że mogłam pomyśleć: „Pewnie czuję się niekompetentna, a ten sen tylko odbija moje lęki”. W takim przypadku należałoby zastanowić się nad zasadnością moich obaw i zdefiniowania samej kompetencji. Taki proces drobiazgowej analizy mogły doprowadzić mnie do myśli alternatywnej: „Jestem tylko człowiekiem i mam prawo czasami czegoś nie wiedzieć”. Inny sposób spojrzenia na siebie i nadana interpretacja zdarzeń zmieniłaby moje emocje i odczucia fizjologiczne, pozwalając również na bardziej skuteczne działania (Beck, 1961).
Nadchodzi „trzecia fala”
Pogłębiając poznawczo – behawioralne myślenie, „trzecia fala” CBT, a wśród niej terapia akceptacji i zaangażowania (Hayes, 2001), tzw. ACT, stawia akcent na uważność, co dodałoby do powstałej alternatywy: „Tu i teraz boję się”, akceptację: „Mam prawo do tych emocji”, defuzję: „To jest tylko myśl, która nie musi świadczyć jakkolwiek o mnie”, i postrzeganie JA jako kontekstu: „W niektórych sytuacjach brak mi kompetencji, a w niektórych mam je”. Dodatkowo ACT zwraca uwagę na wartości, którą mogłoby być w tym momencie profesjonalizm czy mądrość, a także na zaangażowane działanie, tzn. aspekt behawioralny, podejmowanie działań zgodnych z kontekstem, chwilą obecną i wartościami.
Gdzie jest jednak w tym wszystkim syrena? Za chwilę do niej wrócę, bo nie sposób posadzić mojej kobieco-rybiej formy na kozetce bez uprzedniego przygotowania kontekstu, w którym terapia mogłaby się odbywać.
Syrena na kozetce Janiny Scarlett
W całym zamieszaniu, rewolucji psychoterapii poznawczo – behawioralnej, pod skrzydłem ACT powstała superbohaterska odmiana terapii – Superhero Therapy (Scarlett, 2017). Autorka podejścia, Janina Scarlett wykorzystuje nawiązania do popkultury, które pozwalają pacjentom na zobrazowanie tego, czego jeszcze nie potrafią ująć w słowa. Tym samym nieśmiały nastolatek może opowiedzieć o sobie przez pryzmat ulubionej postaci z japońskich animacji, a osoba ze spektrum autyzmu, mająca trudność z asertywnością określić swoje potrzeby w zakresie stawiania granic, wskazując na Spike’a z Buffy Postrach Wampirów.
Janina Scarlett poszła dalej w swoich pomysłach, wychodząc daleko poza metaforę w rozmowie, a zachęcając do doświadczania. Wykorzystała w celach terapeutycznych (różnie oceniane przez specjalistów) gry mobilne czy komputerowe. Z jednej strony gry stanowiły przestrzeń do zainicjowania rozmowy, z innej – pozwalały na podjęcie działań, a jeszcze z kolejnej – na głębokim, metaforycznym poziomie pozwalały na uświadomienie sobie przeżywanej żałoby.
I w takiej superbohaterskiej przestrzeni terapeutycznej byłabym skłonna posadzić swoją syrenę.
Poniekąd Arielka z Małej Syrenki wydawała mi się zawsze dziwną postacią. Zdecydowanie wolałam waleczną Mulan czy niezależną Anastazję. Jednak, skoro taki obraz pojawił się w moim śnie, nie będę z nim dyskutować. Pozwolę sobie przypomnieć kluczowe (z mojej perspektywy) momenty z historii Arielki.
Syrena miała siostry i ojca, którzy wymagali, by była taka jak oni lub jak to jest oczekiwane. Traf chciał, że jej zainteresowania daleko odbiegały od ogólnie przyjętych. Po kłótni i byciu zupełnie niezrozumianą trafiła do wiedźmy, z którą zawarła pakt, by móc realizować swoje marzenia. Niestety pakty z wiedźmami nie mogą kończyć się dobrze, tak więc Arielka ma za zadanie rozkochać w sobie księcia. Gdy jej się to nie uda, miała spotkać ją kara. Jak to w tego typu opowieściach bywa, były pewne perypetie, niepowodzenia, kulminacja i szczęśliwe rozwiązanie.
Na fantastycznej kozetce w stylu Janiny Scarlett mogłabym odkryć, że zapamiętane przeze mnie fakty mogą być obiektywne, a mogą właśnie stanowić elementy przefiltrowane przez osobiste doświadczenia i interpretacje. Jakie doświadczenia? Bycie inną, dziwną, nierozumianą. Ryzykowanie, by realizować rzeczy, na których mi zależało. Wiara, że rozkochanie w sobie księcia spełni moje marzenia i zaspokoi sfrustrowane potrzeby emocjonalne. Niepowodzenia, perypetie. Nastąpiłby tu moment wglądu.
Na tym jednak sesja lub też proces terapeutyczny nie mógłby się zakończyć tak samo, jak nie skończyła się na tym bajka o Arielce. Bohaterka Disneyowskiej opowieści dochodzi do pewnych prawd, wyciąga wnioski, musi zmierzyć się z trudnościami i odkryć relacje, na których może polegać. Na kozetce możemy wówczas poćwiczyć umiejętności, które zatrzymają sztorm myśli i uczuć – uważność, akceptację i defuzję. Możemy przyjrzeć się wartościom i zaplanować działania, pozwalające na ich realizację. Możemy rozejrzeć się w poszukiwaniu kontekstów, by zauważyć, że inność nie musi być jednoznaczna z wykluczeniem.
Gdy po sesji moja rybio-kobieca forma zejdzie z kozetki, wróci do swojego życia poza terapią, będzie krok po kroku doświadczać, próbować, wprowadzać zmiany. Nie od razu, ale z każdym kolejnym krokiem będzie się rozwijać, powoli zmieniając formę z syreniej na ludzką. Zapomni o Arielce i stanie się Olą, pisząc dalej własną opowieść.

Autorka tekstu
mgr Ola Radomska-Budnik - psycholożka, psychoterapeutka poznawczo - behawioralna (cert. PTTPB nr 1884). Pracuje terapeutycznie z osobami dorosłymi i nastolatkami, korzystając z terapii schematów, umiejętności DBT oraz Superhero Therapy (ACT). Swoją pasję do psychologii i fantastyki łączy w ramach podcastu i działań Fantastycznej Kozetki. Prywatnie realizuje pisarskie marzenia i spędza czas w fantastycznych światach gier fabularnych.
Najnowsze komentarze